Badanie żywej kropli krwi - Kołtun XXI wieku

Redakcja Diagnostyki


Udostępnij

Wśród książek sprzedawanych na poczcie, między: „Pierogami siostry Klementyny” i „Poradnikami zielarza” rzucał się w oczy tytuł „Twoja krew nie kłamie”. Okładka zapewniana, że: „… badanie (daje) odpowiedzi na wszystkie pytania o stan zdrowia”, wskazując, że chodzi o badanie żywej kropki krwi. Zwarty tekst ostatniej strony okładki informuje, że książka zwiera „najczęściej zadawane pytania dotyczące tego nowatorskiego badania”. Wyliczono, że badanie pozwala określić „m.in. stopień zakwaszenia organizmu, obecność pasożytów i grzybów, metali ciężkich i toksyn, nietolerancje pokarmowe czy też ryzyko wystąpienia zawału serca.” W opinii autorki, Niemki, Sabine Linek, książka stanowi kompendium diagnostycznej wiedzy naturoterapeuty.

Żeby nie pozostawiać złudzeń stawiamy sprawę jasno na samym początku: wróżbiarstwo zwane badaniem żywej kropli krwi jest fenomenem groźnym dla zdrowia i zdrowego rozsądku, ideowo pokrewnym ruchowi  antyszczepionkowemu. Niestety, spotyka się z większym przyzwoleniem niż ruchy antyszczepionkowe, mimo, że jego „podstawy ideowe” sięgają połowy XIX w i że zostały obalone przez Pasteura zmarłego w 1895 roku. W Polsce zainteresowanie badaniem Żywej kropli krwi jest spore, o czym przekonują ogłoszenia instytucji paramedycznych oferujących badanie, rozchwytywana książka i pytania kierowane do Infolinii DIAGNOSTYKI o możliwość wykonania badania.

Może rzut oka na korzenie tej medycznej fantasy ustrzeże czytelnika przed stosowaniem proszku odkwaszającego zalecanego przez Linek na: „zakwaszenie miejscowe mózgu, serca i …nóg” lub „zakwaszenie ogólne”, które są odpowiedzialne za: „alergie, choroby serca, stawów, żył, dnę moczanową, kamicę, osteoporozę, próchnicę, uszkodzenia tkanki łącznej itd., itp., objawiające się przez „nadciśnienie, przyśpieszone tętno, wzrost temperatury, męczliwość, zaburzenia snu, drażliwość, nerwowość, obniżoną sprawność intelektualną, bóle głowy, stawów i mięśni, problemy przewodu pokarmowego i podatność na infekcje…”. Może trudniej będzie uwierzyć, w relację, jak to odkwaszenie wybawiło kogoś od łupieżu, którego „avatar” widoczny był na obrazie żywej kropli krwi…

W istocie żywej kropli krwi, czyli diagnostyki krwi żywej techniką ciemnego pola, jest to, iż wykorzystuje ona założenia zdyskwalifikowane w momencie ogłoszenia. Opiera się na obserwacji artefaktów powodowanych niedoskonałością ówczesnego mikroskopu i mimo tego trwa do dziś w alternatywnej medycynie. Ojcem tej żywej skamieliny medycznej był niemiecki entomolog, mikrobiolog, podczas I wojny przyuczony chirurg wojskowy i producent leków Günther Enderlein (1872 – 1968). Enderlein był twórcą koncepcji pleomorfizmu bakterii (cyklogenii), alternatywny dla stworzonej przez Pasteura koncepcji monomorfizmu, którą zaakceptowały największe medyczne autorytety naukowe przełomu wieków: Virchow, Koch, czy Cohn. Zgodnie z dziś oczywistą koncepcją monomorfizmu komórka bakteryjna pochodzi wyłącznie od innej komórki bakteryjnej. Adorowany do dziś przez wyznawców żywej kropli Enderlein ogłosił w 1925 r. (30 lat po śmierci Pasteura!), że w tkankach ludzi i zwierząt znajdują się endobionty nazwane przez niego protitami, „dobre” ciałka białkowe, żyjące w symbiozie z organizmem. W niesprzyjających okolicznościach, głównie kwaśnym środowisku, endobiotyczne protity przekształcają się w pasożytnicze i patologiczne formy rozwojowe: bakterie lub grzyby, powodujące ostre lub przewlekłe choroby, wśród których wymieniał: miażdżycę, cukrzycę, choroby zwyrodnieniowe; choroby układowe i określonych narządów wewnętrznych. Endobionty posiadały zdolność przenikania przez łożysko do płodu. Protity Enderleina były młodszymi kuzynami mikrozymów, uznanych za przyczynę chorób i fermentacji przez Francuza Béchampa, „odkrytych” przed 1866 r. i wkrótce zdemaskowanych jako komórkowe depozyty tłuszczu.  

Wg Enderleina podstawą skutecznej terapii jest wymuszenie w organizmie chorego przemiany patogennych mikroorganizmów do łagodnych protitów przez zmianę środowiska kwaśnego na zasadowe. Stąd wspomniany już proszek odkwaszający.

Czym jest mikroskopia ciemnego pola – oręż Enderleina i dzisiejszych badaczy żywej kropli? Jest techniką mikroskopii świetlnej pozwalającą na obserwację żywych, niebarwionych, obiektów pod stosunkowo dużym powiększeniem (np. 600x). W przypadku tradycyjnego oświetlenia mikroskopu, źródło światła, obserwowany obiekt i oś optyczna znajdują się w linii prostej. Światło przenika przez obiekt i wpada do obiektywu – obraz utworzony jest przez światło przechodzące. W ciemnym polu obiekt oświetlany jest z boku tak, by do obiektywu wpadała jedynie wiązka promieni załamanych przez obiekt. Powstaje jasny obraz obiektu na czarnym tle. Obecnie przesłony wiązki światła ograniczają zniekształcenia obrazu stanowiące źródło tzw. artefaktów. Powstające w dawnych mikroskopach artefakty przyczyniły się do stworzenia teorii cyklogenii.

Obserwacja żywej kropki krwi w rzeczywistością jest obserwacją umierających komórek i włókien powstającego skrzepu w rozpłaszczonej pomiędzy dwoma szkiełkami, wysychającej kropli krwi. To cmentarzysko dostarcza artefaktów stanowiących pożywkę dla fantazmatycznych avatarów narządów i tkanek stanowiących podstawę diagnozy.

Interpretacja obrazu żywej kropli, jak pisze Linek, jest holistyczna, oparta na wiedzy i doświadczeniu naturoterapeuty, na irydologii (ocena zdrowia na podstawie tęczówki, etc).

Co „doświadczony naturoterapeuta” potrafi wypatrzyć w „konającej” kropli krwi? Z niewielkimi skrótami: „…w jednej kropli krwi widzę całego człowieka … w postaci hologramu… mogę dokładnie wyróżnić poszczególne partie ciała. … najpierw dokładnie przyglądam się lewej połowie głowy. Jeśli odkrywam tu martwe komórki, wiem, że pacjent ma problemy w tej części ciała. Często dzieje się tak u pacjentów po udarze … Mogę również odkryć specyficzne cechy w obszarze serca płuc i wielu innych narządów”. Dalej: „Szczególnie fascynujące są twory między krwinkami, w których doświadczony naturoterapeuta rozpoznaje kształt narządów lub szkieletu”. Autorka demonstruje serię zdjęć ciemnego pola, w którym rozpoznała (chore): macicę, pierś, biodro, tarczycę, łuk aorty, szyję, nos, lewe ucho, nos z bakteriami i … ząb z luźnym mostkiem. Przerażające! Ten „krwinkowy hologram”, to żywcem sylwetka Ponuraka z lekcji wróżenia z fusów, wyśmianej nawet przez bohaterów Harry’ego Pottera w trzecim tomie powieści.

Wspominając swojego cicerone po naturoterapii Linek przyznaje, że „ cechowało go …spojrzenie… Nazywam je spojrzeniem mistycznym”. To chyba sedno. Tylko żarliwy mistycyzm pozwoli dostrzec ząb z luźnym mostkiem w obrazie wysychającej krwi.   

Dalej czytamy: „W ciemnym polu bardzo dobrze można rozpoznać mikroorganizmy… na przykład krętki boreliozy…. łańcuchy paciorkowców czy kuliste gronkowce. … To samo dotyczy wirusów, na przykład Epsteina-Barr”. Obecność bakterii we krwi, bakteriemia, przejściowa lub ciągła (u osób cewnikowanych lub posiadaczy implantów), nie jest rzadka, co nie przesądza, że bakterie staną się widoczne w kropli krwi, do tego w konfiguracji charakterystycznej dla hodowli laboratoryjnych (łańcuszki, gronka), bez barwienia, w powiększeniu ok. 600x. Bakterie, przeciętnie dziesięciokrotnie mniejsze niż erytrocyty, w celach diagnostycznych oglądane są po utrwaleniu i wybarwieniu, pod immersją umożliwiającą większe powiększenie (do 1500x). Bakteriemia wykrywana jest przez posiew krwi na podłoża namnażające. Obecność krętków Borrelia w obrazie mikroskopowym krwi byłaby spełnieniem marzeń diagnostów. Krętki przebywają we krwi krótko po wniknięciu do organizmu i są trudne do wykrycia nawet metodami diagnostyki molekularnej (oznaczania bakteryjnego DNA metodą PCR). Po określonym czasie od infekcji wykrywane są pośrednio przez identyfikację swoistych dla nich przeciwciał, wiadomego znaku reakcji zakażonego organizmu. Kompletny wirion EBV, jest ponad pięć razy mniejszy od paciorkowca, a kilkadziesiąt razy od krwinek. Rozpoznawany jest pośrednio metodami serologicznymi lub bezpośrednio molekularnymi jako kopie DNA, a nie kompletny wirion. EBV nie pływa w osoczu w postaci znanego z rysunków jeżyka z licznymi wypustkami w kształcie klarnetów. Można go zauważyć w barwionym preparacie wyizolowanych limfocytów pod dużym powiększeniem, w postaci maleńkich, niewybarwionych plamek.

Sabine Linek twierdzi, że w ciemnym polu jest w stanie ocenić „jakość krwinek” i ich zdolność funkcjonowania”, nieprawidłowości „wielkości, kształtu i struktury”, do tego „ich aktywność i zachowania wobec siebie”, a także „ocenić interaktywność krwinek z najmniejszymi białkami, stwierdzić przeciążenie białkiem lub wyśledzić zamaskowane zarazki. Krótko mówiąc: zakwaszenie, stres, niewłaściwe odżywianie, lekarstwa, a także trucizny środowiskowe oraz wiele innych szkodliwych czynników…”. Dodaje, że sprawdza „Czy istnieją oznaki zaburzeń gospodarki kwasowo-zasadowej, zaśmiecenia lub innych zaburzeń”. Tłumaczy, że jakość krwinek i ich zachowania wobec siebie ocenić łatwo. Proste: jak układają się w rulony, to jest źle, bo tlen nie dochodzi, no i jest „kwaśno”, o tym, że kwaśno świadczy obecność nadmiaru kryształów białka. Interaktywność z małymi białkami ocenia inaczej, ale jak, nie wyjaśnia. Nie wyjaśnia też czym te małe białka są i co złego robią samym erytrocytom i właścicielowi erytrocytów. Pocieszające, że jak te małe, dożarte białka przeciążą już erytrocyty to przynajmniej „zaśmiecenie krwi” staje się mniejsze i lepiej widać, jak w jadowicie kwaśnym ciemnym polu z rozmnażających się jednowymiarowo protitów formujących nitkowate fility powstają bakterie lub grzyby.

„Dobra nowina” o żywej kropli krwi padła u nas na podatny grunt i jest twórczo rozwijana. Wykorzystuje terminologię medyczną, niekiedy fantazyjnie adaptowaną. Stosuje „medyczny” sztafaż. Pacjent na dobę przed pobraniem krwi powinien wstrzymywać się od alkoholu, na 2 godz. od posiłku, a przed badaniem nawodniać się wypijając 0,5 l wody. Rodzimi eksperci żywej kropli przedstawiają się jako naturoterapeuci, biotechnolodzy lub diet coach. W żywej kropli krwi obserwują: bakterie, jaja i żywe larwy pasożytów/robaków, grzyby, drożdżaki (candida), nadmiar cholesterolu i zaburzenia lipidów, a także, tu trochę gnozy, hemolizę lub dysbiozę przewodu pokarmowego. Rozpoznają „stan czynnościowy krwi” wskazujący na stan ogólny organizmu, z zasady wymagający korekt nadzorowanych przez naturo-diagnostę. Obraz żywej kropli wg „doświadczonych interpretatorów” rodzimego chowu bywa charakterystyczny dla obfitości: toksyn i metali ciężkich, głównie ołowiu. Charakter biologiczny toksyn nie jest precyzowany. Ładunek grozy związanej z samym terminem „toksyna” powinien widać zachęcić do powtórnego badania, oczywiście po zakończeniu przepisanej przez „diagnostę” terapii, na przykład „Preparatem pragrzybów przeciw chorobotwórczym formom grzybów” (nazwa oryginalna).

Na koniec istotna uwaga. Każda strona tłumaczonej z niemieckiego książki S. Linek zawiera w stopce komentarz, informujący, że: „metoda nie należy do metod uznawanych przez medycynę akademicką” i dalej: „wypowiedzi… opierają się na przeświadczeniach i wartościach doświadczalnych ,….których panująca medycyna konwencjonalna nie podziela i dla których nie istnieją związki przyczynowo – skutkowe dające się zdefiniować naukowo”. Taki komentarz w Niemczech jest wymagany, chociaż  przeczytany ze zrozumieniem dyskwalifikuje metodę. Na wynikach rodzimych badan próżno go jednak szukać.

Analiza żywej kropli krwi dla niektórych jest bardziej wiarygodna niż diagnostyka „medycyny akademickiej”: oparta na metodach serologicznych, immunochemicznych, biochemicznych, genetycznych, fizyczne etc.

Gdy w latach 60-tych XIX w we Francji dyskredytowano teorię samorództwa Béchampa, w Krakowie profesor Dietl rozpoczynał walkę z kołtunem – Plica polonica, który, jako wierzono, chronił przed chorobami i diabłem. Wiarę w kołtun wypleniono. Naprawdę? Czy nie odrodził się w postaci żywej kropli krwi? Historia zatoczyła koło.



Dr Tomasz Ochałek

Laboratoria medyczne DIAGNOSTYKA


Bibliografia:

  1. Sabine Linek: Twoja krew nie kłamie. Vivante, Białystok, 2018.
  2.  Wainwright, M. (1997). „Extreme Pleomorphism and the Bacterial Life Cycle: A Forgotten Controversy”. Perspectives in Biology and Medicine. 40 (3): 407–414. doi:10.1353/pbm.1997.0038.