COVID-19 – pięć głównych mitów

Redakcja Diagnostyki


Udostępnij

Pandemia COVID-19 nie daje się przeoczyć stanowiąc swoiste signum temporis 2020. Z pandemią hiszpanki 1918-20, której zabójcze osiągi o rząd wielkości przekraczały obecne dokonania COVID-19 było zupełnie inaczej. Stanowiła jedynie tło kończącej się wojny światowej, chociaż liczba jej ofiar wielokrotnie przekraczała liczbę zabitych i zmarłych w wyniku bezpośrednich działań wojennych. Potem była pomijana przez kolejne dekady w opracowaniach dotyczących historii I wojny. Nawet jej pochodzenie było niejasne, a nazwa myląca. Neutralna Hiszpania, w odróżnieniu od uczestników zmagań wojennych, ewidencjonowała rzetelnie ofiary grypy. Duża liczba odnotowanych zachorowań, sprawiła, że współcześni przyjęli za pierwotne ognisko pandemii Hiszpanię.

Pandemia narastała i cofała się falami, a jej sprawca pozostawał nieznany. Uważano, że choroba ma pochodzenie bakteryjne. Pandemię traktowano jak przegrywaną bitwę, w której stronami była choroba i szeroko pojęty system sanitarny. Klęska systemu wyrugowała Hiszpankę ze świadomości społecznej i podręczników na wiele lat. Świat koncentrował się na powojennej odbudowie. Tylko krótkie wiadomości na odległych stronach gazet informowały w 1918 roku, że liczba ofiar pandemii przekroczyła liczbę ofiar wojny.

Oblicze pandemii COVID-19 jest inne. Dezorganizacja życia we wszystkich możliwych aspektach, narzucana przez słabnące lub nasilające się formy lock downu; gama emocji – od panicznego strachu po skrajne lekceważenie i dezynwolturę w społeczeństwie, wśród profesjonalnych i samozwańczych opiniotwórców i co najgorsze, polityków; zalewająca wszystkich fala bałamutnych informacji internetowych oraz rytuały medialne w profesjonalnej, upolitycznionej komunikacji masowej, wszystko to spowodowało, że rozstrojony ROZUM popada w drzemkę. A gdy rozum śpi…budzą się upiory. I powstają mity. Wybranych pięć, z polemicznym komentarzem, przedstawiamy poniżej.

SARS-CoV-2 skonstruowano modyfikując genetycznie istniejące szczepy koronawirusa, po to, by rzucić go do walki ze światem całym, a USA przede wszystkim.

Pomijając dementi najbardziej zainteresowanych – bo wywiadu USA, trzeba zaznaczyć, że najlepszym inkubatorem dla nowych koronawirusów są dziko żyjące w opuszczonych kopalniach lub płytkich jaskiniach, chińskie nietoperze, których osobniki mogą posiadać po 5 różnych koronawirusów równocześnie. Z drugiej strony, analizy genetyczne wykluczyły obecność, wspólnych sekwencji SARS-CoV-2 i innych znanych koronawirusów, co miałoby sugerować, że w istniejące już genomy wbudowywano „małe coś”, co stworzyło złowieszczy mutant przeznaczony do podboju świata. Historia ewolucyjna patogenów zna radykalne, spontaniczne zmiany zjadliwości i dróg szerzenia, do których dochodziło w epoce poprzedzającej genetykę molekularną, zgoła przedhistorycznej. Być może najbardziej ponury zabójca w historii ludzkości: Yersinia pestis – pałeczka dżumy, bakteria czarnej śmierci, przeszła transformację od oportunistycznego gatunku jelitowego ssaków do formy zdolnej przeżywać w jelitach pcheł, wytwarzając do tego biofilm bakteryjny, zmuszający zakażone pchły do ciągłych prób zaspakajania głodu i gryzienia coraz większej liczby kolejnych ofiar. Wszystko to przez nabycie jednego genu: ymt (ang. Yersinia murine toxin) – genu toksyny mysiej. 

SARS-CoV-2 to taka grypa.

To mit bardzo niebezpieczny. Bo po pierwsze to nie grypa, a po drugie i grypy nie należy traktować jako oswojonej choroby, która była i będzie z nami na zawsze. Śmiertelność na SARS-CoV-2 nie została ustalona precyzyjnie. Sądzi się jednak, że osiągając od 0,5 do 1,0% przekracza wielokrotnie 0,1% śmiertelność na grypę. Po drugie, trudno jest prognozować zasięg i skutki epidemii w populacji, która pierwszy raz spotyka się z patogenem (a takim jest SARS-CoV-2). Historyczne precedensy powalają. Do zagłady Indian amerykańskich przyczyniły się walnie zawleczone z Europy choroby wirusowe: ospa, odra, ospę wietrzna i …grypa. Zachorowalność na grypę, przynajmniej endemiczną, jest przewidywalna. Wpływa na nią nawarstwiająca się odporność częściowa powodowana infekcjami wirusem endemicznym (całorocznym), kolejnymi epidemicznymi i szczepieniami. Powikłania grypowe są poznane i dyktują sprawdzoną profilaktykę. Powikłania pokowidowe nadal zaskakują – jak choćby pokowidowa mgła mózgowa i tak naprawdę nie wiadomo, co nas czeka ozdrowieńców w najbliższej przyszłości.              

Maseczki to zbędny rytuał.

Dziś panuje niepodzielny pogląd, że maseczki są skutecznym elementem kontroli źródła zakażenia – że hamują zakażanie zdrowych przez chorych objawowych i groźniejszych dla szerzenia się epidemii – bezobjawowych. Potwierdzają to metaanalizy publikacji i obecne zalecania amerykańskiej CDC (ang. Centers for Disease Control and Prevention) i WHO. Argumentu za skutecznością maseczek niespodziewanie dostarczyła analiza zachorowań na grypę na półkuli południowej. W 2020 liczba potwierdzonych zachorowań na grypę w sezonie grypowym: maj-październik, była 50-100 krotnie mniejsza niż przeciętnie.

Dystans społeczny, mycie rąk, maseczki – mają, więc, uniwersalną skuteczność. To skąd wątpliwości? Wiosną br. bałaganu narobiły wspomniane już, opiniotwórcze, WHO i CDC wydając sprzeczne komunikaty. O ile CDC rekomendowała maseczki jako prostą barierę dla wydzielin dróg oddechowych, to WHO konstatowała, że maseczki są zbędne, obawiając się, ogołocenia sklepów z wszelkiego rodzaju maseczek (co spowoduje kryzys służby zdrowia), a potem wytworzenia poczucia fałszywego bezpieczeństwa opartego na mistycznej wierze w maseczki, zwalniającego od przestrzegania higieny i samoizolacji. Noszeniu maseczek nie pomagały pełne dezynwoltury zachowanie i wypowiedzi polityków: Trumpa, angielskiego premiera Johnsona czy rodzimego ministra zdrowia, Szumowskiego.

Epidemię stłumi odporność stadna (populacyjna).

Odporność stadna jest formą pośredniej ochrony przed chorobą zakaźną, która powstaje, gdy odpowiednio duża część populacji posiadła już odporność na infekcję, zwiększając w ten sposób ochronę osób, które nie chorowały lub nie były szczepione. Uzyskiwanie odporności stadnej zachodzi w wyniku naturalnego przebycia choroby lub szczepień. Przykładowo, dla odry osiągana jest w przypadku, gdy odsetek odpornych dochodzi do 95% populacji, dla różyczki 83-86%. Tak wysokie odsetki osiągalne są dzięki masowym szczepieniom. W przypadku COVID-19 skuteczny odsetek odpornych oceniany jest na 50-70%, częściej na 60-70%. Szacunki są utrudnione przez nierównomierny rozkład przypadków i nieznany okres utrzymywanie się osobniczej odporności nabytej.

Strategię walki z COVID-19 opartą na uzyskaniu odporności stadnej wdrażały z opłakanym skutkiem Wielka Brytania i Szwecja. Liczba zgonów związanych z COVID-19 w Wielkiej Brytanii należy do najwyższych na świecie, mimo wprowadzonego następnie pełnego lockdownu, a Szwecja zanotowała więcej zgonów i wyższy stopień destrukcji gospodarczej niż stosujące lockdown kraje sąsiednie o podobnej gęstości zaludnienia i stopniu zamożności. Przy założeniu 0,5% śmiertelności uzyskanie populacyjnej odporności na COVID-19 w Polsce pociągnęłoby140 tys. zgonów.

Szczepionka na COVID-19 jest ryzykowna.

Polska stanowi niezwykle podatny grunt dla tej hipotezy. Nawet, jeżeli ogół społeczeństwa nie traktuje antyszczepionkowców jako wzorowych patriotów i obrońców wartości, nie obawia się autyzmu, komplikacji neurologicznych i wszczepiania wraz ze szczepionką mikroczipów (z inicjatywy Gatesa), to i tak przerażająco duży procent obywateli neguje zasadność szczepionek w ogóle, powołując się na dopisujące zdrowie, manipulacje globalnych koncernów farmaceutycznych i polityków opcji przeciwnej. Na grypę szczepi się w Polsce rocznie ok. 4% populacji, w tym 10% osób powyżej 65 roku życia. W Holandii czy Wielkiej Brytanii odsetek zaszczepionych seniorów oscyluje koło 70%!

Szczepionka przeciw SARS-CoV-2 budzi podejrzenia ze względu na unikalną konstrukcję (wirusowy materiał genetyczny-RNA) i niezwykle krótki czas opracowania. Spiskowe teorie laboratoryjnych urodzin SARS świetnie korespondują z genetycznym charakterem nowych szczepionek, traktując je jako kolejne narzędzie genetycznych, eugenicznych manipulacji, jak konia trojańskiego wprowadzającego nam geny nie do końca sprawdzone, lub wprost, obdarzone złowieszczą mocą. Wyznawcy tych prawd nie dostrzegają różnicy pomiędzy RNA wirusa i DNA ludzi i nie wiedzą nic o genetycznych szczepionkach przeciwnowotworowych stosowanych już i stanowiących ostatnie słowo i ostatnią nadzieję terapii onkologicznych.

Racjonalne obawy związane ze szczepionką („genetycznego konia trojańskiego” kwitujemy uśmiechem) można racjonalnie rozwiać lub złagodzić przez analizę wszystkich za i przeciw. Tempo pracy nad dziewięcioma szczepionkami – głównymi kandydatkami do wejścia na rynek i już obecnymi na rynku nie zwalnia producentów od określenia ich działań niepożądanych, bezpieczeństwa i skuteczności, zgodnie z obowiązującymi standardami dotyczącymi etapowości badań i liczebności testowanych grup, nawet w przypadku dopuszczeń warunkowych. A jeżeli wątpliwości pozostają, to można je zestawić z danymi o przypadkach COVID-19 wymagających respiratorów, przeszczepów płuc czy wielotygodniowej rehabilitacji sanatoryjnej.

Dr Tomasz Ochałek

Laboratoria Medyczne DIAGNOSTYKA